> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Tim Sale: Batman – Legendy Mrocznego Rycerza

Po sukcesie Długiego Halloween, Mrocznego zwycięstwa i Rzymskich wakacji na polski rynek trafia kolejna publikacja Muchy Comics sygnowana nazwiskiem kalifornijskiego rysownika, Tima Sale’a. W Legendach Mrocznego Rycerza znajdziemy 5 historii różnej długości z różnego okresu twórczej działalności artysty. I jak to bywa z tego typu przekrojowymi antologiami, poziom jest różny, mimo że pod historiami podpisują się znani i lubiani scenarzyści.





Pierwsza z prezentowanych w albumie opowieści rozgrywa się po trylogii Knightfall, Knightquest i KnightsEnd. Azyl Arkham został zniszczony przez szalejącego Bane’a, więc pacjenci muszą zostać przeniesieni do więzienia Blackgate. Tam spotka ich wrogie przyjęcie, zarówno ze strony osadzonych kryminalistów, jak i władz placówki. Sytuację może rozwiązać tylko jedno: mecz softballu! Utrzymana w komediowym tonie, dwuczęściowa historia napisana przez Alana Granta i okraszona dość jaskrawymi kolorami wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony sam Batman w niej nie występuje, a obok doskonale znanych postaci, jak Two-Face czy Riddler mamy okazję poznać Doktora Faustusa i Amygdala, co znacząco uatrakcyjnia lekturę. Z drugiej – humor, kolory, mnóstwo gadających głów i sama koncepcja (dość abstrakcyjna) sprawiają, że ciężko potraktować tę historię poważnie nawet mimo przewrotnego zakończenia. Jednocześnie Szaleńcy w więzieniu to pierwsza praca Sale’a dla DC Comics, z dzisiejszej perspektywy pozostawia wiele do życzenia. Choć mamy tu pewne charakterystyczne dla rysownika ujęcia, to jednak widać, że jego styl dopiero się kształtował, a niektóre skróty anatomiczne wyglądają po prostu kiepsko.
 
 
Ostrza napisane przez Jamesa Robinsona wypadają o wiele korzystniej. To klimatyczna, wielowątkowa historia. W Gotham pojawia się nowy mściciel, uzbrojony w rapier i szelmowski uśmiech Cavalier. Batman próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw. Czy w jakikolwiek sposób łączą się one z serią niespodziewanych kradzieży i próbą samobójczą pewnej pięknej kobiety? Czy nowy obrońca Gotham z zamiłowaniem do filmowej dramaturgii jest godzien zaufania? Przez mnogość wątków Ostrza szybko wciągają, zaś nowe postacie (Cavalier) i sceneria, w jakiej rozgrywa się opowieść (mroczne, brudne zaułki Gotham) pozwalają Sale’owi na pełne rozwinięcie skrzydeł. W przeciwieństwie do tego, co widzieliśmy w poprzedniej historii, styl Ostrzy jest o wiele dojrzalszy i bliższy temu, co znamy z Mrocznego zwycięstwa. To najlepszy, w warstwie graficznej najbliższy stereotypowej wizji Mrocznego Rycerza, komiks w tomie: niejednoznaczny, intrygujący, mroczny i zapadający w pamięć dzięki wspaniałemu pojedynkowi na szpady między dwoma współczesnymi reinkarnacjami Zorro - Batmanem i Cavalierem.
 
W Nieudacznikach Alan Grant znowu spycha obrońcę Gotham na dalszy plan czyniąc tytułowymi bohaterami szajkę mniej efektownych złoczyńców. Killer Moth, Calendar Man, Catman i Chancer to przestępcy-nieudacznicy. Dzięki współpracy udaje im się porwać Jima Gordona, Bruce’a Wayne’a i burmistrza Gotham. Na ratunek uprowadzonym rusza Robin z pomocą wiernego psa Ace’a i Nimroda, niespodziewanego sprzymierzeńca. Uczynienie głównymi bohaterami czterech nieudaczników z przestępczymi aspiracjami ponownie nadaje historii nieco komediowy ton, zaś w warstwie graficznej Sale ucieka do kampowej stylistyki (wystarczy spojrzeć na komiczne stroje tytułowych bohaterów). I choć jest to odważne i ciekawe podejście do historii, odnoszące się do nieco wstydliwego okresu z mitologii Batmana, osobiście wolę poważniejsze podejście do tej postaci.
 
Na koniec – poza galerią ślicznych okładek – znajdziemy w tomie dwa shorty. Pierwszy, do scenariusza Darwyna Cooke’a, to urocza i zabawna historyjka o flirciarskiej Catwoman. Tytuł Mroczny Rycerz na randce mówi praktycznie wszystko. Na uwagę zasługują jednak rysunki – to Sale w pełni ukształtowany, Sale jakiego kochamy. Eksperymentalne kadrowanie w połączeniu z klasycznymi kolorami Dave’a Stewarta (Hellboy) czynią z tej błahej historyjki coś bardzo ciekawego graficznie. Warto też zwrócić uwagę, że tym razem Catwoman nie nosi fioletowego kostiumu z wąsami i ogonem (jak w innych komiksach Sale’a), a obcisłą, czarną skórę, ciężkie buty i charakterystyczne gogle jak w runie Brubakera ilustrowanym początkowo przez Cooke’a właśnie.


Zbiór zamyka Noc po nocy prezentowana pierwotnie w antologii Black and White. Z pozoru to klasyczna historia o walce Batman z Jokerem, jednak scenarzysta Kelley Puckett kończy z klasą przemieniając największy koszmar Mrocznego Rycerza w jego najlepszy sen.

Legendy Mrocznego Rycerza to ciekawy przekrój przez krótkie formy komiksowe autorstwa Tima Sale’a. Możemy zobaczyć, jak rozwijał się styl Kalifornijczyka, jak długa była jego twórcza droga i skąd czerpał inspiracje. Album pokazuje zróżnicowane podejścia do Batmana, tak w warstwie graficznej, jak i tekstowej, jest mrok, jest kamp, bywa śmiesznie i poważnie. Ładne wydanie, zadowalające dodatki (ciekawe przedmowy do każdej z historii autorstwa samego Sale’a) i dobre komiksy – wszystko to sprawia, że warto postawić ten zbiór na swej półce.

8/10

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 



Ostatnio na blogu:

Brak komentarzy: