> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 4 marca 2012

251 - Kto zjada ostatki, bywa piękny i gładki


Sam byłem zdziwiony jak chętnie powróciłem na wyniszczoną Serę. W Ostatni z Jacinto, drugiej książce Karen Traviss opartej na grze Gears of War, z przyjemnością spotkałem oddział Delta. Zwłaszcza, że choć w niepełnym składzie, powrócił w świetnym stylu.

Wojna się skończyła. Jacinto, ostatni bastion ludzkości, zostało zatopione, a wraz z nim większa część Hordy. Miliony ocalonych udają się do Portu Farall, być może ostatniego bezpiecznego miejsca na ziemi. Jednak nawet tam Gearowie napotkają nowych wrogów, którym będą musieli stawić czoła. Prócz niedobitków Szarańczy będą to mróz, głód oraz inni ludzie. Ostatnią nadzieją na normalne życie jest migracja na idylliczną wyspę Vectes. Tam jednak nie wszystko jest takie, jakim się wydaje…

Tak, jak i w Polach Aspho, tak i tu akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. O pierwszej pisałem wyżej. Druga skupia się na przedstawieniu przeszłości. Cofamy się o 14 lat i obserwujemy wydarzenia, które doprowadziły do użycia Młota Świtu, a także dramatyczne konsekwencje tej decyzji…

Dalszą część recenzji "Ostatnich z Jacinto" Karen Traviss znajdziecie na Valkirii.

UPDATE: Powyższa recenzja została zacytowana na stronie głównej Fabryki Słów. Olaboga!

P.S. A już wkrótce recenzja kontynuacji "Frontu Burzowego". Bądźcie czujni.

Brak komentarzy: